poniedziałek, 15 lutego 2016

Miłość zaczyna się na czubku nosa, a kończy na krańcu ogona-

   - czyli jak obdarować miłością każdego z bezdomnych psów (krótka instrukcja).


1) Kochać (wolontariusze mają niewyczerpalne źródła miłości).
2) Przytulać (wolontariusze ZAWSZE mają otwarte ramiona i niewystarczająco usierścione ubrania).
3) Całować (wolontariusze się nie brzydzą bakterii).
4) Zabierać na spacerki (doba wolontariuszy zawsze pomieści spacer z pieseczkami).
5) Szukać kochającej rodziny (może obdarzą psiątko tak ogromną miłością jak wszyscy wolontariusze fundacyjni, którzy daliby się za psiaczka pokroić, posolić i skoczyć w ognie piekielne).









Jamie xx- In Colour (2015)

"In Colour" jest jedną z tych płyt, które wywarły na mnie ogromne wrażenie. Nigdy nie zapuszczałam się w te rejony muzyczne, mimo faktu, iż lubię słuchać przeróżnych gatunków. Jamie Smith (bo tak brzmi prawdziwe imię i nazwisko autora tego krążka) totalnie zauroczył mnie muzyką elektroniczną/future garage.
Na solową twórczość Jamiego xx natrafiłam śledząc na Snapchacie jedną z moich ulubionych fotografek, a kiedy okazało się, że Smith gra również w The xx (których to bardzo cenię), postanowiłam natychmiast przyjrzeć się jego twórczości.
Początkowo zapętlałam utwory "Loud Places" oraz "Girl", ale po kilku dniach chciałam poznać lepiej tego artystę i przesłuchałam całą płytę i wcześniejszą twórczość . Album "In Colour" zdaje się przenosić słuchacza do innego wymiaru, w którym odbiera się muzykę intensywniej. DJ świetnie sobie poradził ze spójnością muzyczną i pokazał własny styl tworzenia. To minimalistyczne podejście do tematu pozwala odbiorcy na otworzenie swojego umysłu na więcej dźwięków. Do swoich kawałków Jamie w umiejętny sposób przemycił sample przebojów z lat 90, 80, a nawet 70. W piosence "Girl" natomiast słynne "You're the most beautiful girl in Hackney you know" to tekst z serialu telewizyjnego "Top Boy". Wszystko to dało mocną, całkowicie przyjemną mieszankę.
Po wielokrotnym przesłuchaniu tej płyty muszę przyznać, że kawałki, które zainteresowały mnie tym artystą pozostają moimi ulubionymi. "Girl" kocham za lekkość a jednoczesną melancholię, która wprawia mnie w osobliwy nastrój i powoduje, że mój organizm produkuje więcej endorfin. Niesamowite uczucie. W tej piosence widać idealną spójność z solową twóczością Jamiego oraz tą z The xx. Następnie "Loud Places"- utwór o złożonej ścieżce dźwiękowej, który idealnie komponuje się z aksamitnym wokalem Romy (wokalistki The xx). Powiem tak- to taki kawałek, który będzie Ci kradł czas- wsłuchasz się i nawet nie będziesz wiedział kiedy te 4:43 min. przeleci. Polecam posłuchać tej piosenki w wydaniu live- robi niesamowite wrażenie (a myślałam, że jedynie utwory grane przez Pink Floyd na żywo brzmią tak idealnie, ale cóż- nic bardziej mylnego!). "Gosh" jest chyba jedynym utworem, który w ogóle nie przypadł mi do gustu. Wydaje mi się być bardzo wymęczony i szczerze powiedziawszy nie jestem w stanie powtórnie przesłuchać go w całości.
Wiem, że będę wracała do tego albumu bardzo często, a w dodatku z dużym sentymentem, dlatego daję mocne 8/10.